Gawędy morskie zachwycają słuchaczy od tysiącleci, odkąd to starożytni Grecy wyruszyli pod opieką Posejdona na morskie szlaki, a nieśmiertelny Odys podjął walkę nie tylko z żywiołami, ale i z potworami głębin, lądów i przestworzy… Historie zamieniały się w mity. Legendy nabierały kształtów, kolorów i… grozy. Stanowiły i nadal są tradycją, dawniej żeglarskiego, dzisiaj marynarskiego życia. Z nich wzięła się przecież literatura marynistyczna.
Opowiadają i zapisują owe morskie historie pisarze i poeci wywodzący się nie tylko z kapitańskich mostków. Akcentują swoje niepowtarzalne style ujmowaniem tematu, tego wszystkiego, co z morskiego żywiołu pochodzi. Gromadzą w swych opowieściach tyleż historii prawdziwych o wyczynach Żeglarzy, co niesamowitych i nieprawdopodobnych opowiadań o zdarzeniach nie z tej ziemi i nie z tych mórz… Ubierają w słowa swoje zachwyty i swoje koszmary, spełnienia i tęsknoty, naturalistyczny realizm oraz irracjonalne przeczucia… A jednocześnie, jak pisał trafnie Conrad w Jądrze ciemności, charakteryzując marynarską brać – Opowiadania marynarzy odznaczają się prostą bezpośredniością i cały ich sens pomieściłby się w pękniętej łupinie orzecha. Bo też nie o sens w tych opowiadaniach chodzi, tylko o samo snucie historii prawdziwej-nieprawdziwej, z tego morza, bo bliskie, ale nie z tej ziemi… bo odległa, często o koszmary senne wychodzące z morza właśnie…
Takie właśnie marynarskie opowieści prezentuje w OKRĘCIE UMARŁYCH, Bogusław Janiczak – z akcentami romantycznej niezwykłości, oszałamiającej przygody i nieuchronności żeglarskiego losu. Autor, sam rybak, marynarz, ale też przez dziesiątki lat kapitan żeglugi wielkiej w rybołówstwie dalekomorskim, wie o czym pisze. Życie wilka morskiego nie jest mu obce. Sztormy i burze, cisze morskie i szkwały, żaglowce i parowce, rybackie kutry oraz marynarska brać na nich, czyli łotry spod ciemnej gwiazdy jak i prawdziwi romantycy morza spieszący na pomoc rozbitkom ze snów – to bohaterowie jego opowiadań.
W zgodzie z Conradowskim przesłaniem o prostej bezpośredniości i sensie mieszczącym się w łupinie orzecha, tworzy Autor proste fikcyjne historie, korzysta ze znanych wątków marynistycznych (piraci, bitwy morskie, bunt na statku i jego konsekwencje, wyspy bezludne, ludożercy w Afryce), sięga po znane motywy z przesądów czy wierzeń żeglarskich: Klabaternik, list w butelce, diabelskie morze (czy to aluzja do Trójkąta Bermudzkiego?); bohaterowie Jego opowiadań to uniwersalne postaci z marynistycznych powieści. Sytuacje epickie czerpie z bogatej tradycji marynarskiej gawędy. Jednak Pisarz zaznacza swoją indywidualność konceptem i stylem, uproszczonymi maksymalnie. Zgodnie z zasadami gatunku, fabuła nie jest skomplikowana, akcja prowadzona wartko, z niedopowiedzianą puentą. Zakończenia otwarte…
Opowiadania Bogusława Janiczaka nie są historiami skończonymi. Losy większości bohaterów pozostają niedopowiedziane… są porzuceni przez narratora w czasie i przestrzeni, na granicy rozpoznawalnej realnie a jednocześnie irracjonalnej rzeczywistości… gdzie wszystko zdarzyć się może… konkretny ratunek i życie albo przerażająca zagłada i nieunikniona śmierć, najczęściej właśnie w odmętach morza… Ale taki właściwie jest z góry zapisany (czyż nie romantyczny?) los marynarza. A ponieważ marynarze to nie ludzie, jak uważał Kapitan Blackwell ze statku „Mary Ann” (LIST W BUTELCE), więc ich losy nie mogą być w żaden sposób podobne do życia zwykłych śmiertelników. Żeglarski byt musi się ocierać o metafizyczne obcowanie z niepoznawalnym, musi być doświadczany widzialnie w najbardziej dramatycznej a nawet tragicznej scenerii grozy – sztormowej nocy, okrutnej śmierci, zjaw morskich, np. Klabaternika zwiastującego zagładę statku. Chociaż u Autora Człowieka z wydm, karzeł morski jest symbolem sprawiedliwości karzącej niegodziwego bosmana (KLABAUTERMANN). Licentia poetica.
Zaintrygowały mnie nazwiska bohaterów. Zapytałam Autora, dlaczego nadał swoim postaciom niepolskie imiona. Odpowiedź okazała się nadzwyczaj prosta. Bogusław Janiczak przez wiele lat pływał u różnych armatorów, pracował z marynarzami przeróżnych narodowości, tak więc jego opowieści wypełnia barwny i różnorodny tłum najbardziej egzotycznych postaci, tak pod względem wyglądu, charakteru, temperamentu, pochodzenia, statusu społecznego czy zawodowego. Oto dlaczego tylu tu Brownów, Blackwellów, Flegganów, Foxów, Juanów, Igorów i innych. Morze jest przecież internacjonalne. Tak jak czas. Są więc w tomie odległe historie z osiemnasto- czy też dzięwiętnastowiecznych żaglowców, bitwa marynarki królewskiej z piratami, także czas parowców czy współczesny – kutrów rybackich z elektronicznym oprzyrządowaniem, które na łowiskach Morza Północnego spotykają się ze zjawiskiem irracjonalnym, jakim jest pojawienie się Statku Widmo z odległej przeszłości, bo sprzed dwustu lat… a objaśnienie tych zjawisk odczytuje się w Internecie…
Jest też w tomie Bogusława Janiczaka akcent szczeciński z odległej przeszłości… Najmniej morskie opowiadanie (KSIĘŻYCOWA OPOWIEŚĆ), bo z akcją na lądzie, w Szczecinie, w porcie, nawet w określonym dość precyzyjnie czasie (dziesięć lat po wojnie), gdzie bohater, Piotr Korczak, chce wydostać się na zachód i … staje się ofiarą okrutnego procederu szajki polsko-niemieckiej, ograbiającej naiwnych a zdesperowanych ludzi. Czy to taka odległa przeszłość?
Akcenty morskie tych opowiadań to nie tylko uniwersalne postaci (kapitanów, bosmanów, majtków, piratów, czarnych niewolników), to symboliczne przedmioty jak okręt widmo w wersji okrętu umarłych, to nawiedzony wrak okrętu, na którym pokutują:
(…)duchy tych, co zginęli razem ze swoimi statkami i nie mogą zaznać spokoju na tamtym świecie. Zwłaszcza ci, którzy mieli na sumieniu innych. Tak jak duch starego pirata Johna Blackmoora, który do dzisiaj się błąka w takie noce na brzegach Kornwalii.(NAWIEDZONY STATEK).
Albo list w butelce, jedyny możliwy kontakt ze światem, wysłany prawie z …zaświatów, przekazujący wiadomość o tragedii, objaśniający straszliwe wydarzenia… które też są nieodmienną pożywką dla romantycznej wyobraźni marynisty.
Mottem dla inspirujących treści, z których pisarz czerpie swoje opowieści z tej i nie z tej ziemi, okazuje się być (znowu w swej prostocie bezpośredniości zadziwiające), zdanie Autora Burzy, mówiące (…) o rzeczach, o których filozofom się nie śniło, a wypowiedziane przez Człowieka za biurkiem:
Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Po prostu czasem zdarzają się rzeczy, w które trudno uwierzyć. (STATEK WIDMO).
I ten niepowtarzalny klimat morza rodem z obrazów filmowych „Piratów z Karaibów”… albo (dla mnie) jak z miniatur w Morskich zadziwieniach Jerzego Jasińskiego, gdzie zjawiska morskie balansują na granicy ludzkiego pojęcia i koszmaru sennego. Przywołuje Autor, chociaż nie wprost, wyklętego Latającego Holendra czy mniej znaną, „Mary Celeste” z nieprawdopodobnie tragiczną legendą dryfującego statku bez załogi. Wprowadza grozę sztormowych nocy ze statkiem umarłych, zbierającym zmarłych marynarzy, wyprowadza swoich bohaterów na diabelskie morza czy przeklęte wyspy, każe im walczyć z piratami albo z najgroźniejszym monstrum oceanów, jakim się okazuje drugi, bezwzględny człowiek.
Tom OKRĘT UMARŁYCH Bogusława Janiczaka z przyjemnością wpisuję w szczecińskie wydanie naszej serii:akcent. Podtrzymuje bowiem najlepsze tradycje szczecińskich marynistów, którzy niestrudzenie dowodzą morskości nie tylko naszego miasta. Zapewne i Ty, Czytelniku, chętnie wybierzesz się w ten rejs, aby poczuć dreszczyk, czy tylko morskiej przygody…?
Róża Czerniawska-Karcz